Mansplaining, z ang. man – mężczyzna i expalining – wyjaśnianie to określenie, które w Polsce lepiej jest znane pod nazwą „tłumaczyzmu” lub „panjaśnienia”. W praktyce, socjolingwistyka definiuje ten termin, jako dobrze znane większości kobiet tłumaczenie czegoś przez mężczyzn, tak, że ma się wrażenie, jakby… mówili do idioty. Skąd wzięło się takie podejście i dlaczego dotyczy tak wielu mężczyzn?
Charakterystyka i przykłada – co to jest mansplaining?
- Przerywanie kobiecie wypowiedzi i wtrącanie własnego zdania, które jest absolutnie wobec mówczyni przeciwne i deprecjonujące
- Krytykowanie tego, co powiedziała kobieta i to w sposób, który ma na celu jej zaniżenie, a czasem wręcz ośmieszenie
- Poprawianie wypowiadających się kobiet tak, jakby cały czas mówiły głupoty i na niczym się nie znały
- Podkreślanie własnej wszechwiedzy w każdym temacie, nawet jeśli niewiele się o nim wie, ale to, co chce się powiedzieć, przeczy temu, o czym mówi „niemądra kobieta”
- Obrażanie rozmówczyń wprost i bez owijania w bawełnę
- Niegrzeczne podejście do każdego towarzystwa, w którym głos „śmie” zabrać kobieta.
Doskonałym przykładem manplainingu są m.in. wypowiedzi Donalda Trumpa np. podczas debaty prezydenckie z Hillary Clinton, czy w rozmowach, w których brał udział on sam i jego żona.
Zjawisko to wiąże się najczęściej z mężczyznami, którzy osiągnęli w życiu jakąś pozycję (czasem mnie, czasem bardziej eksponowaną) i w związku z tym roszczą sobie prawo do mówienia absolutnej prawdy, która w ich mniemaniu jest jedyną i niepodważalną. To również częsty przykład seksizmu, zwłaszcza, że krytyczna i zaniżająca rozmówcę wypowiedź najczęściej dotyczy kobiet, a nie innych mężczyzn.
O tym, co to jest mansplaining zaczęto mówić szerzej od roku 2008, kiedy na zjawisko to zwróciła uwagę Rebecca Solnit w eseju „Men explain things to me” (W Polsce publikacja jest dostępna od 2017 roku pod tytułem „Mężczyźni objaśniają mi świat”. To właśnie w nim, wybitna amerykańska historyczka, eseistka i działaczka feministyczna zwróciła uwagę na rozmowę w czasie przyjęcia, podczas której jeden ze starszych mężczyzn usiłował jej wyjaśnić problem, który sama opisała w swojej książce. Mało tego, nie wiedząc, że jest autorką tej książki, zachęcał ją do lektury, żeby lepiej poznała temat i… co ciekawe, nie przestał nawet wtedy, kiedy dowiedział się o tym, że to ona ją napisała.
Temat z książki szybko podchwyciły media, a nagłośnił go LiveJournal, który to właśnie wprowadził do mainstreamu nazwę „mansplaining”. Dzis jest ona uwzględniana w wielu prestiżowych słownikach jak Oxfordzki czy Merriam-Webster.